Zdravo, kako ste? – wersja polska
Zdravo, kako ste? znaczy cześć, jak się masz po serbsko chorwacku, język byłej Jugosławii. To jest magiczne zdanie i jedna z najlepszych form, aby rozpocząć rozmowę z lokalnymi ludźmi. Gwarantuje uśmiech z ucha do ucha i na dodatek budzi ciekawość ludzi na twój temat, czemu w ogóle mówisz w ich języku skoro to jest takie trudny i mało ważny. Mówić troszeczkę po serbsko chorwacku otwiera tobie drzwi do komunikacji prawie na całych Bałkanach: Chorwacja, Serbia, Bosnia i Hercegovina, Czarna Góra i Macedonia mówią prawie tym samym językiem. Niemniej jednak, dzisiaj, jeżeli jesteś w Bosnii język choć jest ten sam co był, nazywa się teraz bośniacki, w Serbii nazywa się serbski, w Chorwacji to jest chorwacki i w Czarnej Górze to jest czarno górski. W Kosowo choć starsi ludzi mówią po serbsku, nie chcą w tym języku się komunikować. Po wojnie w 1999 pomiędzy Kosowo a Serbią zostało jeszcze dużo otwartych ran. Młodzi w ogóle nie rozumieją serbskiego i tylko mówią po albańsku, a znaleźć kogoś kto mówił by po angielsku graniczy z cudem, tak że mała podstawa w języku albańskim jak najbardziej jest wskazana. Jedziemy w kierunku byłej Jugosławii, jeden z najbardziej interesujących miejsc w Europie.
CHORWACJA
Przyjechaliśmy do Chorwacji na szczycie sezonu. Wszystkie numery samochodów są zagraniczne, najbardziej popularne to Francja, Niemcy, Polska i Włochy. Ciężko znaleźć chorwacki numer na wybrzeżu. Dla mojego zdziwienia podróżować stopem jest dość trudne i czekamy prawie zawsze około godzinę.
Chorwackie wybrzeże sprawia wrażenie, ale widać że ludzie są skupieni na zarabianiu pieniędzy, im więcej tym lepiej, także każdy turysta jest potencjalnym zarobkiem. Ze względu na to, że nasza formuła podróży nie jest klasyczna turystyka, czyli wydawanie 20 euro za pokój, śpimy sobie w namiocie przez 4 dni a pierwszy i ostatni dzień nocujemy u ludzi. Jaki zbieg okoliczności że te ludzie żyją w wewnętrznej części kraju, czyli daleko od wybrzeża.
Robiło się ciemno kiedy przekroczyliśmy granicę pomiędzy Sowenją a Chorwacją. Pewna Pani patrzyła przez okno i cieszyła się wieczorem jednocześnie patrząc jak podchodziliśmy do jej domu.
-Zdravo, kako ste?- powiedział Lin
(Ceść, jak się masz?)
-Odlično, a ty?´- powiedziała Pani z wielkim zaskoczeniem
(Wspaniale, a ty?)
-Dobro, hvala puno.
(Dobrze, dziękuję bardzo)
– Odakle ste? – pytala dalej
(Skąd jesteście?)
-Španija i Taiwan – odpowiedzieliśmy
(Z Hiszpanii i z Taiwanu)
-OOOOooo. Govorite dobro hrvatski
(Uau, dobrze mówicie po chorwacku)
– Hvala puno. Učim hrvatski.
(Bardzo dziękujemy, uczymy się chorwackiego )
Tak rozpoczęliśmy naszą rozmowę. Okazało się że dobrze mówiła po angielsku, także porozumieliśmy się z nią bez problemów. Żyje z Zagrzebie, chociaż spędza lato poza stolicą w domu, który ma ponad 200 lat. Zapytaliśmy ją czy możemy nocować u niej, ale odpowiedziała że warunki domu na to nie pozwalają. Nie mogłam się powstrzymać z powodu mojej wrodzonej ciekawości i zapytałam ją czy nie zaprosiłaby nas aby pokazać nam swój dom. Tak weszliśmy w tą 200 letnią przestrzeń. Po przejściu przez próg domu, dosłownie podróżowaliśmy w czasie, miałam wrażenie że znajdujemy się w historycznej opowieści i jesteśmy jej bohaterami. Przedstawiła nam swojego męża i popiliśmy herbatę na kuchnię. Potem przeszedł czas na rakje i coś na ząb. Później Lin narysował im mapę Azji jako suwenir. Okazuje się, że chociaż codziennie dużo ludzi używa przedmioty MADE IN TAIWAN, nie zawsze wiedzą gdzie ten kraj się znajduje. Inni mylą Taiwan z Tajlandią, co jeszcze bardziej komplikuję sprawę. Dlatego że Lin jest prawdziwie MADE IN TAIWAN, narysował im bardzo pouczającą mapkę. Po dobrej spędzonej chwili na kuchni, ostatecznie pozwolili nam nocować u nich w domu. W nocy zostaliśmy zaatakowani chmurą komarów i dosłownie rozbiliśmy namiot w pokoju 🙂
Ostatni chorwacki dzień spędziliśmy w Sinj u bardzo licznej rodziny. Czekając na samochód spotkaliśmy Vjeko.
Vjeko jest fryzjerem, pracuje w tym zawodzie prawie 1o lat i jest bardzo pracowity. Na dodatek ma nie typowe hobby: obserwować ptaki i jeździć na koniu. Przywitał nas u siebie w domu i przedstawił nam swoich braci i rodziców. Następnego dnia zorganizował nam wycieczkę po Sinj- nie zapomnę ją bo lało jak z wiadra.
BOSNIA I HERZEGOVINA
W Bosnii czas leci inaczej, wolniej. Sprawia wrażenie że jesteś w innej epoce. Ludzi mają bardzo proste życie bez żadnych używek. POza dużymi miastami, większość ma swój własny ogród i stajnie, gdzie spotkać można świnię, krowę i kury. Większość odżywia się wytworami domowymi jak jajka, mleko, ser i mięso.
W Bosnii 43% mieszkańców są muzułmanami, 40% prawosławni, i 14%katolikami. Bosnia jest wyjątkowa ze względu na swój temperament. Wszyscy mieszkańcy Bosnii mowią w tym samym języku ale mają różne wyznania religijne. Przed wojną wszyscy byli Jugosłowianinami i żyli pomieszane, ale dzisiaj katolicy, prawosławni i Muzułmanini się rozdzielili na Chorwatów, Serbów i Bośniaków. Dla zwykłego turystę tę granicę są prawie nieuchwytny, niewidoczne, ponieważ w miastach meczety, cerkwie i kościoły stoją obok siebie, niemniej jednak, ten niewidoczny podział żyje własnym życiem w każdym miejsce i regionie. Etnicznie ludzie prawie się nie różnią i ciężko stwierdzić czy ktoś jest muzulmanin czy chrześcijanin, ale dzielnica gdzie mieszka zawiera odpowiedź na to pytanie.
W Bosnii jedzenie jest pyszne i nie drogie. Cevapi to typowa tradycyjna potrawa na Bałkanach, ale najlepsze ze wszystkiego jest grillowany baran, taki delikatesen można skosztować w miasteczku Jablanica…mmmmmmmmm!
Owoce i warzywa są ekologiczne!
W Bosnii byliśmy w Mostarze, w Sarajevo, w Jajcach, w Travniku i Visegrzdzie.
Mostar jest przytulnym, pięknym otomańskim miaseczkim. Ma wyjątkową duszę i warto zobaczyć jak zabawiają turystów chłópaki skaczący z mostu. Skaczą zwysokości około 20 metrów.
Sarajevo to miejsce must see. Dobra hrana (dobre jedzenie), mieszanka kulturowa, architektura, i na dodatek można skosztować bozę, czyli napój z fermentowanej kukurydzy. Dzisiaj trudno znaleźć taki napój, traci się tradycja. Można wypić to razem z tutejszymi słodyczami jak baklava.
Jajce też jest fajnym, średniowiecznym – otomańskim miasteczkiem. Ma niesamowity wodospad.