Wreszcie jestem w Bilbao!- wersja polska
Wreszcie jestem w Bilbao!
Przyjechałam o 13 w nocy. Lepiej późno niż nigdy!
Po całym dniu czekania moja przyjaciółka przyjechała po mnie na dworyec autobusowy. Mamy wielki dom dla nas na cały tydzień i dużo planów: pójść do muzeum Guggenheim, pójść szlakiem najlepszych pinchos w starym mieście (rodzaj tapas tylko porcji są większe), koniecznie spróbować chuleton i pospacerować po starym miejsce.
Ludzie w Kraju Basków różnią się od reszty Hiszpanii nie tylko mentalnością, ale również w sposób jak się ubierają. Mężczyźni bardzo często noszą okrągły kolczyki w obu uszach i mają bardzo specyficzna fryzurę. Kobiety również mają bardzo ciekawy styl, cos pomiędzy hippie i bardziej alternatywny styl ubierania się.
Mam wrażenie ze, ludzie w tej części Hiszpanii są bardziej otwarte i mniej pruderyjne.
Akurat teraz są święta w Bilbao i każda dzielnica organizuje swoje zabawy. Są koncerty, dużo muzyki i szereg budek gdzie oferują różny rodzaje drinków, ale ja jestem zdecydowana pic pacharan, bardzo typowy likier w tej części kraju.
Muzyczny mélange jest dość ciekawy: reggeton, salsa i nawet ska po baskijsku. Każda budka przedstawia inny nurt kulturowy i polityczny, widać to po rodzaju muzyki, jakiej puszczają, ale pod koniec nocy te granicy zaczynają się rozmywać: najpierw paquito el chocolatero, a potem kawały zespołu la polla record… ale pod pływem pacharanu wszystko da się tańczyć.
Ciekawa godzina się zrobiła, 7:00 nad ranem i chyba pora iść trochę pospać, ale pojawia się pomysłu aby pójść zobaczyć wschód słońca na plaży i trochę się odświeżyć, niemniej jednak buty na obcasie i krew z pacharanu już na to nie pozwalają.
CASCO VIEJO
Około 8 zaczyna się godzina, kiedy najlepiej pójść na pinchos. Jest bardzo fajna atmosfera w mieście i dużo ludzi na ulicach, w barach, wszędzie. Ulicy w centrum Bilbao są bardzo wąskie i wydaje mi się ze sąsiedzi mogą pic kawę razem, każdy w swoim domu przy oknie albo na balkonie i wcale nie musza wychodzić z domu. Inna ciekawostką tego miasta jest to, ze jego piękne i wąskie uliczki pachną sikami, ale dobre wibracje i zapach marihuany rekompensują wszystkie inne zapachy.
Ludzie się bawią na ulicach, pija, jedzą, tańczą i się przebierają.
Zespół muzyków przybranych w przedstawiciele różnych organów władzy improwizuje koncert na środku ulicy- biskup grający na trąbce, zakonnica z długimi włosami na nogach śpiewa piosenki punk.
BERMEO
Bermeo to małe rybackie miasteczko obok Bilbao. Ma mały port gdzie rybacy zostawiają swoje lodzi i jachty. Chociaż morze dzisiaj jest spokojne, port jest otoczone wielkimi kamieniami które ważą ponad tony i kiedy morze jest bardzo niespokojne, zabezpieczają miasteczko. Niemniej jednak, może się zdarzyć ze morze uniesie te wielkie bryły, kiedy są wielkie prady. Dużo ludzi z Senegalu pracują tu jako rybacy. To jest bardzo trudna i niebezpieczna praca, przede wszystkim, kiedy są wielkie pływy. Morze nie ma litości i na dniach zabrała jednego rybaka, który robił zdjęcia tym wielkim falom.
Dzisiaj i Niektórzy idą cala rodzina na spacer zaraz po pobycie u fryzjera.
Ludzie różnych narodowości i koloru siedzą i rozmawiają Bóg wie o czym, na przykład młody czarny Pan z Senegalu z dwoma staruszkami.
W tym regionie je się dużo ryby i bardzo typowa potrawa jest bacalao al Pil-Pil. Chuleton tez jest bardzo ważną potrawa na północy Hiszpanii. Wielki stek pokrojony na kawałki. Każdy grilluje sobie mięso na małym grillu tyle ile chce. Mięso może być bardzo surowe, średnio grillowane albo bardzo grillowane. Przyprawia się gruba sola i..mmmmm jest to przepyszne… Od kiedy przyjechałam, codziennie myślałam o tym chuletonie, i dzisiaj, wrzeszczcie, będę mogla go spróbować.
Idziemy do specjalnej restauracji blisko miasteczka Gernika. Widoki są niesamowite, plaże są otoczone górami i lasami gdzie rosną sosny, buki i eukaliptusy. To miejsce jest cudowne, przepyszna kuchnia, cudowne widoki i miły ludzie.
To jest nasze menu:
Smacznego!